Bardzo lubię jak sekwencja z Jimem z pierwszego odcinka i sekwencja z Tobim udającym Jima z pierwszego odcinka drugiego sezonu się pokrywają, pokazując jak bardzo nie na miejscu Tobi jest w tym momencie.
3below jest bardzo niejednolite jeśli chodzi o terminologię.
Chodzi mi przede wszystkim o Aję. Kiedy nazywana jest księżniczką często poprawia ludzi na "królowa oczekująca", jednocześnie odpuszczając to innym osobą... które często powinny zdawać sobie sprawę z różnicy (jak na przykład Varvatos) Skoro już o tym mowa, to jeśli oficjalny tytuł dla następców tronu na Akirydionie to "król/królowa oczekujący/a" to dlaczego w ogóle osoby takie jak Varvatos się w ten sposób mylą?
Sezon 2 The Owl House za tydzień (niecały), więc postanowiłam spróbować narysować fanarty. Nie próbowałam nigdy wcześniej, ale mam nadzieje, że komuś się spodoba :-)
Właśnie wróciłam z nowego Suicide Squad i najlepsza opinia jaką mogę w tym momencie napisać, to to, że chcę, żeby James Gunn zrobił filmową adaptację One Piece.
Nie-randka Jima i Claire zamiast balu jest strasznie słodka. To jest coś unikalnego. Coś tylko ich.
Patrząc na to co Marvel wyprawia z MCU mam ochotę zabrać się za moje re-write całej... cokolwiek to jest bo to na pewno nie są fazy, to jest bajzel bez większej struktury, zapytałabym co do cholery marvel, ale chyba się domyślam.
Ace to jedna z najbardziej tragicznych postaci w One Piece.
Jego matka zginęła przy porodzie, za co obwiniał się całe życie. Jego adoptowany dziadek nie mógł się nim zajmować przez swoją pracę. Jego jedynymi opiekunami/wzorami podczas dorastania byli górscy bandyci. Górscy. Bandyci.
Jedyne co słyszał o swoim ojcu to przekleństwa i najgorsze rzeczy. Ludzie powtarzali mu, że Roger jest demonem i żadne jego dziecko nie powinno się urodzić, tylko dlatego, że byłoby z nim spokrewnione. I nikt nigdy nie powiedział mu nic innego. Jego dziadek unikał odpowiedzi, kiedy został spytany, a jego opiekunowie nazywali go potworem.
Osobiście podejrzewam, że to drugie miało więcej wspólnego z faktem, że 10-latek był w stanie w pojedynkę upolować wiele większe od siebie zwierzęta i przynosił obiad dla kilkunastu bandytów, niż z jego ojcem, ale Ace to najpewniej odczytywał trochę inaczej…
To wszystko sprawiło, że w pewnym momencie Ace zaczął nienawidzić swojego ojca, a przez to także siebie. Kwestionował swoje istnienie, do końca życia uważał się za niezasługującego na czyjąkolwiek miłość. Sam siebie uważał za potwora. Ace nigdy nie był w stanie pokochać czy zaakceptować sam siebie.
Ace spędził całe życie, próbując wyjść z cienia swojego ojca, pokazać się światu jako ktoś zupełnie inny. Ironicznie wręcz i przypadkowo Ace wziął przynajmniej część dziedzictwa, z którym się urodził, na swoje barki. Został (nie)sławnym piratem, dokładnie jak Roger. Próbował walczyć z Białobrodym, bez skutku, tak jak wcześniej Roger. A na koniec zajął pozycję jako Dowódca Drugiej Dywizji Białobrodego… która była wolna tylko dlatego, że Oden dołączył do Rogera (czym chciałabym się dokładniej zająć kiedy indziej, bo to odkrycie pokazuje samego Białobrodego w dość… dwuznacznym świetle). No i oddał życie za Luffy’ego… który jest następcą Rogera. W ten czy inny sposób Roger i jego dziedzictwo zawsze plątały się w życie Ace’a.
Ale co dla mnie jest najbardziej ironiczne i tragiczne… to to, że cały ten ból, nienawiść i cierpienie Ace’a… nie miały powodu. Ace nigdy nie nienawidził Rogera z prostego powodu: nie znał go. A wszystko, co Ace słyszał o swoim ojcu, też nie było od ludzi, którzy go znali. To nie były złowieszcze historie, które Garp (czy jakikolwiek marine, który z Rogerem walczył) opowiedział, żeby zrobić z Rogera potwora, okrutne i bolesne przeżycia kogoś, kogo Roger zaatakował czy komu wybił najbliższych. To nie były historie jego bezpośrednich wrogów, rywali czy przyjaciół, ludzi, którzy go znali. Wszystko, co Ace wiedział o Rogerze, pochodziło od ludzi, którzy go nigdy nie spotkali, którzy najpewniej nie znali nawet nikogo, kto go gdzieś przelotnie widział. Te historie i słowa pochodziły od ludzi, którzy czytali o Rogerze z gazet.
Gazet pełnych naciągnięć, cenzury i propagandy, gdzie historie pochodzące z raportów i od ludzi są przepisywane, zmieniane, całe fragmenty pomijane, pokazywane tylko z jednej perspektywy. Widzieliśmy jak propaganda i gazety w One Piece działają, było nam to pokazane na przykładzie Luffy’ego. Po tych wszystkich artykułach o Impel Down i Enies Lobby ktoś naprawdę wierzy, że ludzie na East Blue nie będą uciekać na widok Słomianego Kapelusza Daj-Mi-Mięso-A-Będę-Ryzykował-Dla-Ciebie-Życiem Luffy’ego?
Ale czy ktokolwiek kiedyś próbował to w ogóle Ace’owi uświadomić? Nie. Nikt nie próbował mu powiedzieć, kim naprawdę był Roger ani dlaczego to, co piszą w gazetach, nie powinno być traktowane jako absolutna prawda. Za problemy Ace’a i jego cierpienie najbardziej odpowiedzialni są dorośli w jego życiu, którzy wiedzieli o jego problemach, znali Rogera i siedzieli cicho.
Odpowiedzialny jest Garp, który znał Rogera od lat, jeszcze zanim ktokolwiek widział w nim tego potwora, kogokolwiek więcej niż zwykłego pirata, jak setka innych. Wiemy, że nawet kiedyś współpracowali. A jednak nie odezwał się ani słowem.
Odpowiedzialny jest Białobrody, o którym wiemy, że przynajmniej do śmierci Rogera, miał z nim wyjątkowo pozytywną relację, jak na dwie osoby, które słyną z tego, że chciały się nawzajem zabić. Ich załogi mimo ciągłych walk nie miały problemów z piciem razem lub wymienianiem się łupami. Roger i Białobrody nie mieli większego problemu z piciem ze sobą, przynajmniej pod koniec życia Rogera. A mimo to Białobrody nie powiedział nic.
My znamy Rogera, widzieliśmy wspomnienia o nim. Czytaliśmy, jak różnie się o nim wypowiadają zależnie od tego, kto mówi. I z tego co wiemy, nieważne czego Roger by nie postanowił zrobić, na pewno nie będzie gorszy niż niektórzy piraci, których widzieliśmy… Znaczy… Big Mom dosłownie zabiła własne dziecko, więc raczej gorzej już się nie da… Em, racja, Wano. Więc uważam mój argument za udowodniony. I nie ma mowy, żeby Roger był gorszy niż Tenryuubito. Krótko mówiąc, Roger jest tylko człowiekiem, który robił lepsze i gorsze rzeczy.
Uważam, że skonfrontowanie Ace’a z tym wszystkim byłoby dość ciekawe. To coś zupełnie innego niż obraz Rogera, który ma w swojej głowie, tak różnego, że miałby problem je ze sobą połączyć. A to może pomogłoby też Ace’owi z jego problemami.
Żałuję tylko, że fandom nie robi tego zbyt często (z tego co wiem przynajmniej, tak jest). Zamiast tego ludzie uznają nienawiść Ace’a za “uzasadnioną” i udają, że nie ma z Rogerem nic wspólnego, a Roger, ojciec Ace’a staje się kompletnie odrębnym bytem od Rogera, Króla Piratów, ex-kapitana i idola Luffy’ego.
Wątek kręcenia filmu ma jakiś średni sens dla mnie. Nawet jeśli pominiemy, że najwidoczniej pomysł na ten film opiera się na "wykorzystajmy naszych przyjaciół-kosmitów żeby wyglądało jakbyśmy mieli dobre efekty specjalne".
Z tego co widziałam, to oni kręcą głównie randomowe sceny? Jak to ma się składać w jakąś historię? W fabułę? To chyba standardowy problem z kręceniem filmów w serialach.
Ale jednocześnie Krel w końcu znajdujący przyjaciół jest słodki, więc można to wybaczyć.
Moje przemyślenia o The Owl House S2 E09:
Uwaga spoilery!
Oh, wow. W końcu mamy twarz Belosa. Wow. Wow.
Nie tego się spodziewałam.
Jednocześnie mamy też naprawione drzwi i ktoś w końcu wykminił, że potrzeba klucza Luz. Tak troszkę.
Powrót Huntera! Tak na to czekałam! Dostaliśmy więcej relacji między nim i Belosem! To naprawdę słodko-straszna i toksyczna relacja. Moje serce się dla niego łamie.
A, no i widzieliśmy jak walczy ze swoim palizmanem zamiast z laska od Belosa, co jest przepiękne i co uwielbiam. Czekałam na to, chcę zobaczyć tego więcej.
To jak bardzo Amity denerwowała się jeśli chodzi o jej relację z Luz było strasznie słodkie. Zwłaszcza, że było to skontrastowane z Hunterem. Oboje mieli ciężkie dzieciństwo z kontrolującymi rodzicami stosującymi przemoc jako karę. Oboje byli zawsze karani za niepowodzenia i porażki, za nie spełnianie oczekiwać.
Różnica polega na tym, że Amity już udało się postawić swoim oprawcom, zaczęła wyrywać się spod ich wpływu i znalazła miejsce gdzie jest bezpieczna, gdzie może być sobą. Tak, wciąż chodzi zdenerwowana i łatwo jest jej widzieć stare schematy w nowych relacjach (zwłaszcza, kiedy Hunter ją popchnął w tym kierunku) ale jest już z nią lepiej.
Hunter tego nie ma. Poza palizmanem, który jest naprawdę lojalny, Hunter nie ma nikogo poza Belosem, do kogo mógłby wrócić. Jakakolwiek relacja jaką miał z Luz kilka odcinków temu nie jest jeszcze tak mocna czy istotna. A fakt, że Eda postanowiła się z niego ponabijać na pewno nie pomógł. Jest uwięziony w tej toksycznej relacji bez drogi ucieczki... czy jakiegokolwiek zrozumienia, że jest zła.
A jeśli chodzi o Edę... cóż, ona i King nie mieli wielkich wątków w tym odcinku. Widzieliśmy jak opanowali swoje nowe moce, nawet jeśli Eda miała z tym więcej problemów.
Reszta grupy robiła za niańki dla chorej Luz... i sobie za bardzo z tym nie radziła. Ale się starali, a to jest najważniejsze.
Ten odcinek koniec końców skupiała się na Amity i Hunterze, więc reszta nie miała aż tyle miejsca, ale to mi nie przeszkadza. Dostaliśmy sporo rozwoju, zwłaszcza dla Huntera. Po tym wszystkim mam bardzo złe przeczucia jeśli chodzi o niego i jego palizmana. I mam jeszcze gorsze przeczucia, jeśli chodzi o kolejny odcinek.
Na razie to wszystko. Do nstępnego!
Tym razem spróbuję się wyrobić na czas...
Wciąż próbuję się ze wszystkim ogarnąć, nie mam pojęcia co robię i szukam po drodze.
369 posts