Wątek kręcenia filmu ma jakiś średni sens dla mnie. Nawet jeśli pominiemy, że najwidoczniej pomysł na ten film opiera się na "wykorzystajmy naszych przyjaciół-kosmitów żeby wyglądało jakbyśmy mieli dobre efekty specjalne".
Z tego co widziałam, to oni kręcą głównie randomowe sceny? Jak to ma się składać w jakąś historię? W fabułę? To chyba standardowy problem z kręceniem filmów w serialach.
Ale jednocześnie Krel w końcu znajdujący przyjaciół jest słodki, więc można to wybaczyć.
Podoba mi się romans między Ają i Stevem. Jest dość słodki. I podoba mi się, że widzimy jak rozwija się krok po kroku. Aja nie zakochała się w Stevie od pierwszego wejrzenia czy z dnia na dzień. Relacja jest oparta na ich wspólnych przeżyciach i doświadczeniach.
Widać, że Oda po Wano wrzucił 5 bieg jeśli chodzi o prędkość. Czuć to jak nie wiem co. Normalnie ten Blackbeard-Law segment + Pudding byłby pod koniec obecnego arku, może jako retrospekcja (kind of jak Ace vs Blackbeard był po Water 7/Enies Lobby z dopiskiem "Btw to było przedwczoraj")
Niepopularna opinia ze świata anime, w której czuję się chyba najbardziej wykluczona: nie cierpię anime Death Note. Mangi nie czytałam, ale za to widziałam film Netflixa i chyba jestem jedną z 5 osób na świecie które uważają, że jest lepszy niż pierwowzór. Nie powiedziałabym, że dobry, ale przynajmniej lepszy.
Dlaczego 99% moich prac wygląda lepiej na zdjęciach niż na żywo, ale ten 1% który wygląda okropnie na zdjęciach składa się w całości z moich prac w tuszu? I to że wszystkich?!
Okej, montaż dotykania ludźmi podkową jest zabawny. Naprawdę, naprawdę zabawny. I naprawdę mi się podoba jak pod koniec oboje są wykończeni i bez zapału.
Ale jednocześnie, naprawdę, naprawdę żałuję jednej rzeczy. Dlaczego trener się wkurzył na Tobiego, zamiast zareagować na to, że Tobi wspioł się po tej pieprzonej linie... do góry nogami?!
Nie, serio. Tobi musiał jakoś tam wejść. A później zejść. Do góry nogami. Powoli. Niezauważony. I jest karany?! To nie trener którego znam...
Oto czwarta (i mam nadzieję, że ostatnia) część mojej krytyki finału Trollhunters. To będzie głównie miks wszystkiego czego nie powiedziałam do tej pory. To trochę mniejsze problemy, które pewnie nie przeszkadzałyby mi tak bardzo gdy nie poprzednie 1,5K słów zażaleń. Cieszę się, że w końcu mogę zakończyć ten rant i wrócić do re-watchowania serii.
Spis Treści:
1. Dlaczego w tym serialu w ogóle pojawia się Morgana? 2. Dwa finały Trollhunters 3. Cała ostateczna walka to bałagan 4. Dodatkowe uwagi i podsumowanie (obecny post)
Mogłabym się rozpisać dlaczego mi przeszkadza scena z mieczem. Ale naprawdę nie chcę dobić w tym eseju do 2K słów, więc w skrócie: jeśli nawet samo zniszczenie miecza było jakoś uzasadnione - w końcu widzieliśmy złamany Daylight w Unbecoming (?) - to wciąż to jak Morgana przeżyła przebicie mieczem jest dla mnie zagadką. Nie pamiętam, by chociaż raz wspomniano, że miecz nie działa na ludzi. Jednocześnie nic w tej scenie nie sugerowało, że Morgana jest odporna przez to, że Merlin wykorzystał jej rękę.
A skoro o Merlinie mowa. Gdzie on zniknął na całą walkę? Dosłownie ostatni raz jak go widzimy, to zostaje uwolniony z zaklęcia Morgany, a później pojawia się dopiero po całej imprezie. Co? I ja rozumiem, że może być nieprzytomny po tym co się stało, ale od tego jest reżyseria i planowanie scen. Nie było nawet zbliżenia na to jak wali w... w cokolwiek poleciał, co dopiero jakiegoś ujęcia gdzie nie może wstać. Postacie w tym serialu przetrwały gorsze rzeczy, jeśli chcecie, żebym założyła, że on stracił przytomność do końca walki, to powinniście mi to jakkolwiek zasugerować. Zbliżenie na to jak wali w budynek, żeby zaznaczyć, że to jest ważne i ciężkie nie powinno być takie trudna.
Coś jeszcze? A, tak. Bezsensowny dramat i brak konsekwencji.
Najpierw bezsensowny dramat, czyli poświęcenie Jima. Jim już się poświęcił. Trzy odcinki temu oddał swoje człowieczeństwo za zwiększenie szansy na wygraną. Zabicie go w tym momencie byłoby bardzo trudno napisać tak by miało sens i nie było zwykłym "Zabijmy protaga, żeby pokazać jacy jesteśmy odważni". A scena jego poświęcenia zdecydowanie taka nie była. Była za szybka, niedokładna. To jest problem w tego typu serialu, gdzie śmierć ważnych postaci jest tradycyjnie, przynajmniej do pewnego stopnia, gloryfikowana. I chciałam podkreślić, że w tego typu serialu, bo są filmy i seriale, gdzie ważni bohaterowie giną praktycznie randomową śmiercią jak normalni ludzie i to może być odświerzające, jeśli cała stylistyka serii na to pozwala.
Z drugiej strony, przez nie-zabijanie Jima scena między nim a Claire jest zbyt przedramatyzowana. Zwłaszcza, że przez samą etykietkę "serialu dla dzieci" dużo ciężej uwierzyć, że twórcy zabili głównego bohatera. Więc zostajemy z dziewczyną płaczącą nad chłopakiem któremu nic nie jest, w oprawie która naprawdę wygląda, jakby Jim zginął.
I to chyba dobry moment by wspomnieć o "braku konsekwencji". Mam tu głównie na myśli przedramatyzowane zniszczenie miecza Jima, które było pokazane jakby miało być czymś ważnym - nawet jeśli nie dostało za dużo uwagi, tylko po to, by Merlin odbudował go pstryknięciem palcami. Nie było żadnych konsekwencji zniszczenia Daylight. Kolejność wydarzeń jest mniej więcej taka: Morgana niszczy miecz, Jim zostaje pokonany (wcześniej zostało pokazane, że Morgana może go zaatakować i pokonać kiedy ma miecz, więc można spokojnie założyć, że ta scena nie jest rezultatem zniszczenia go), ekipa pokonuje Morganę bez niego, walka się kończy, przeskok w czasie i wszyscy się zbierają do wyruszenia... I Merlin oddaje Jimowi miecz. Kiedy Jim zniszczył amulet, musiał sobie bez niego radzić przez cały odcinek, na dodatek w krytycznej sytuacji. Kiedy Angor ukradł miecz, Jim musiał sobie bez niego radzić przez pół sezonu. Kiedy Strickler ukradł amulet, Jim chodził bez niego przez cały odcinek i musiał walczyć bez niego z Goblinami. Teraz Trolle są najbliżej pokoju jak się da, dlaczego teraz Jim dostaje swój miecz zaraz po tym jak go stracił? Pomijając już fakt, że Jim nie byłby bezbronny, gdyby twórcy nie zapomnieli, że wciąż powinien mieć bronie ze Zbroi Zaćmienia (czy jak to się po polsku nazywa...). Tak trudno było zostawić ten miecz zniszczony? Jim i tak go nie ma przez 90% czasu w Wizards, kiedy był przytomny. A cała scena nie wydawałaby się bezsensowan.
Przy okazji, wybór postaci, które umierają w tym sezonie jest dość... ciekawy. Żeby nie mówić niepokojący. Jeśli chodzi o postacie, które można uznać za pozytywne. Mamy Draala, który był kontrolowany przez jakieś dziesięć odcinków zanim zginął, a jeszcze wcześniej nie miał prawie wcale wątku i roli. A to co próbowali napisać było kompletnie zmarnowane. A później mamy... Angora, który zginął pięć minut po tym jak zmienił strony. Co? Pomijając już jak bardzo "Redemption = Dead" marnuje każdą postać, to tworzy naprawdę nieprzyjemny obraz. To śle wiadomość "Chcemy pokazać jakie stawki są wysokie, a my dorośli, bo zabijamy postacie, ale jesteśmy zbyt tchórzliwi, żeby zabić kogokolwiek ważnego". Nie uważam, że śmierć w serialach jest czymś ważnym i twórcy nie muszą nikogo zabijać, żeby napisać poważną i dojrzałą historię. Jednocześnie, kiedy już chcesz kogoś zabić, to spraw, żeby ten moment był ważny. Żeby się liczył. I najlepiej, żeby zgrywał się jakoś z ich wątkami.
Śmierć Angora była... bardzo zła. I co gorsze osłabiła śmierć Draala. Od początku: śmierć Angora była bezsensowna. Angor był żywym trupem od momentu, kiedy Jim przebił go mieczem. Gdyby w tym momencie zginęła Morgana, to byłaby dobra śmierć. Angor współpracował z Łowcą Trolli (tym samym który go zabił!) żeby pokonać swoją... mistrzynię? Panią? Coś takiego... I oddał za to życie. Umarł wolny, zabierając ze sobą tą, która odebrała mu wolną wolę. Ale to się nie stało. Morgana była nienaruszona, po czym rozsypała go na kawałeczki, jakby nigdy nic. Jego śmierć nie miała znaczenia i była tu tylko dla dramatyzmu i sztucznego podniesienia stawek.
Śmierć Draala miała znaczenie, kiedy miała miejsce. Wydawała się czymś dużym, bo poza Vendelem Draal był pierwszą pozytywną postacią, która zginęła. A dla widza Draal był ważniejszy niż Vendel. Miał w serialu większą rolę, ark, znaczenie... tyle że nie. Draal stał się narzędziem Gunmara 11 odcinków przed tym jak zginął. Spędził prawie cały sezon jako marionetka. Ale Draal nie był ostatnią śmiercią. Po nim przyszedł Angor, który był naprawdę kiepsko potraktowany. No i nie-śmierć Jima. To tylko uświadamia, że Draal został odsunięty, a później zabity tylko dlatego, że nikt w studio nie uważał go za ważną postać, więc był na liście "można zabić".
To jedna rzecz, którą Wizards zrobiło lepiej. Merlin, koniec końców, był ważną postacią. Miał jakieś znaczenie. Znaliśmy go od Trollhunters i miał bliską relację z protagonistami. Nawet był w tym głupim Intro. Oczywiście, nie re watchowałam jeszcze Wizards, więc wszystko może się zmienić, ale na ten moment, śmierć Merlina wydaje się być ważniejsza.
Nie chce mi się do tego robić osobnego posta, więc mam nadzieję, że ktoś dotąd wytrzyma.
Ten finał był naprawdę średni. Momentami słaby. (Morgana) Trzeci sezon to zdecydowanie najgorszy sezon Trollhunters. Nie oznacza to, że jest kiepski, ale wolałabym raczej zobaczyć jeszcze raz pierwszy niż ostatni.
Zaczynam się naprawdę martwić o RotT. Zwłaszcza, że słyszę opinie.
Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że duża część tego, co zostało dla mnie zniszczone w Trollhunters wynika z Wizards albo zbędnego fanserwisu, który zaczęto wplatać do całej serii ToA. Serial ma masę dobrych elementów, nie ważne ile możnaby się czepiać innych rzeczy. I przyjemnie będzie wrócić do tego serialu jeszcze raz... za kilka lat. Mam wrażenie, że po Wizards będę potrzebowała terapii. Nie doszłam jeszcze do tego serialu, a już mam ochotę przeczytać fix-it fic i udawać, że nigdy nie istniał.
Also, współpraca Jima i Draala w tym odcinku to złoto. Naprawdę uwielbiam tę dwójkę i zostaliśmy obrabowani, tym co zrobili z Draalem w trzecim sezonie.
Nie mam najmniejszego pojęcia jak nazywa się ta gra trolli, ale ją lubię. Mordercza, niebezpieczna, ale pasuje do ich świata. I ma więcej sensu niż Quidditch. To niska poprzeczka, ale zawsze.
One Piece oficjalnie został Dystopian Fiction, kto ze mną świętuje?
Wciąż próbuję się ze wszystkim ogarnąć, nie mam pojęcia co robię i szukam po drodze.
369 posts