Okej, właśnie to do mnie dotarło, ale jak to się stało, że Strickler w ogóle był w domu Barbary? Ona go ewidentnie tam nie chciała, a Nomury też nigdzie nie było.
Gdyby chodziło o ochronę, albo trening Jima to raczej przyszliby oboje pomijając już, że to raczej Jim przychodził do nich. Barbara go nie zaprosiła, a kiedy ostatnio sam przyszedł, to powiedziała mu wyraźne "spadaj" zatrzaskując drzwi przed nosem.
Więc. Czemu on tam jest?
Kiedy wróciłam do rysowania, wykorzystywałam głównie mój A5 szkicownik, który dostałam parę lat temu na mikołajki. Więc kiedy poszłam dokupić przyborów, pomyślałam sobie "Kartki A5 wystarczą! Są tańsze, a ja i tak wydaję tu za dużo pieniędzy!"
Spoiler: nie wystarczyły XD Zapomniałam, jak bardzo większe kartki są potrzebne do malowania szczegółów. I teraz mam problem z rysowaniem. Nie ma to jak oszczędność.
Naprawdę się cieszę, że Luffy w końcu wykorzystał Haoshoku Haki do pokonania jakichś nic nie wartych, słabych przeciwników, z którymi miał walczyć.
Z tego co się orientuję, to ostatni raz coś takiego się stało podczas walki z stoma tysiącami niewolników New Fish-Man Pirates, jakieś... 300 rozdziałów temu? Ale nie jestem pewna, całą Dressrossę i Punk Hazard widziałam tylko jako anime, więc może coś tam zmienili?
Miałam już trochę dość, że Haoshoku Haki powoli zamieniło się w pokaz fajerwerków, który był widziany tylko podczas walk Luffy’ego . Zwłaszcza, że taki spektakl tylko przypadkiem uciszał najbliższą widownię. To potężna moc, która przez ostatnie lata została zredukowana do ozdoby, a w najlepszym do uciszenia kogoś denerwującego gdzieś w pobliżu (tj. Flampe). I wszyscy przeciwnicy Luffy’ego musieli mieć Haoshoku, żeby się ładnie błyskało podczas walki.
Ta moc jest naprawdę cool i kiedy została wprowadzona (i była jakoś ciekawie wykorzystywana), naprawdę mi się podobała. Biorąc pod uwagę, jak Oda rozwija Haki, mam nadzieję, że znajdzie jakieś zastosowanie też dla Haoshoku.
Kiedy Aja próbuje je chronić, a Darcy i Mary są bardziej zajęte ekscytowaniem się, że jedna z ich przyjaciółek jest kosmitką i pisaniem o tym w sieci.
Z jednej strony to pokazuje pewien poziom akceptacji - zarówno akceptacji jakie mieszkańcy Arkadii mają dla dziwności, jak i akceptacji dziewczyn dla Ajy, z drugiej pokazuje ogromne zaufanie jakie mają do przyjaciółki.
Podoba mi się, że na Akirydionie rodzina królewska nie nazywa przyszłych władców "księżniczką" i "księciem" tylko "królem i królową oczekującymi". To podkreśla odrobinę różnice kulturowe i to, że mówimy o innej planecie. W końcu nie każda kultura musi być klonem naszego postrzegania średniowiecza.
Właśnie widziałam zwiastun "Trollhunters: Rise Of The Titans".
Orginalny serial uwielbiałam do czasu, bo jestem bardzo continuity-logic-centric osobą, zwłaszcza kiedy w grę wchodzą jakiekolwiek podróże w czasie, więc takie rzeczy mnie mogą wybić... i naprawdę cieszę się, że mogę być mniej-lub-bardziej częścią fanbazy Tales of Arcadia akurat w takim momencie. Fandom naprawdę ekscytuje się zakończeniem franczyzny i cieszę się, że mogę brać w tym udział.
Wizards powinno mieć dwa sezony, nawet jeśli oba miałyby mieć po osiem odcinków. Pierwszy o podróżach w czasie, żeby można było rozwinąć i dopracować wątki postaci w przeszłości, bo Morgana dosłownie ma w głowie przełączany pstryczek, żeby to miało jakiś sens. A Artur został wrogiem przez pranie mózgu i Come Back Wrong. Nie wspominając już o tej paradzie fanserwisu dla fanserwisu, którym była trollowa część cast. A drugi sezon, skupiony na tym, żeby pokazać większe zagrożenie od strony Zakonu-jak-im-tam i to co się dzieje w teraźniejszości. I może jakąś podbudowę do Rise of The Titans. No i gdyby to podzielić na sezony, całość nie sprawiałaby wrażenia dwóch seriali sklejonych w jeden.
Jako fanka Peggy Sue (i AU-Canon Divergence) naprawdę mnie denerwuje, że praktycznie wszystkie FF korzystające z tych tropów uparcie podążają za ‘The Stations of the Canon’ najbardziej jak się da. Dlatego uwielbiam, jak My Next Life as a Villainess w pewnym sensie wyśmiewa ten sposób myślenia.
Katarina po odzyskaniu wspomnień jest fanką, która grała w grę otome i za cholerę nie dociera do niej, że jej akcje mają znaczenie, a Butterfly Effect zmienił całą historię praktycznie kiedy tylko się obudziła. To że Kat jest taka nieświadoma zmian które sama tworzy i wciąż wydaje jej się, że podąża za fabułą gry, ma efekt komiczny, ale dla mnie już chyba zawsze pozostanie komentarzem do autorów obsesyjnie przepisujących kanon w swoich FF. I tylko za to My Next Life as a Villainess ma u mnie +10 XD
Cała seria sprawiła mi dużą przyjemność, świetnie się na niej bawiłam i naprawdę nie mogę doczekać się kolejnego sezonu! Also, opening jest cudowny, zwłaszcza jeśli chodzi o muzykę.
Największym minusem tego anime jest chyba to że za żadne skarby nie da się zapamiętać całego tytułu, zwłaszcza po japońsku. Czy oni brali udział w jakimś konkursie na najdłuższy tytuł anime/nowelki roku?..
Zaczynam mieć wrażenie, że Vegapunk jest strasznym perfekcjonistą. W końcu uznał stworzony przez siebie, sztuczny Zoan za porażkę... mimo iż ten sam owoc jest najbliżej prawdziwego Zoana, na dodatek Mitcznego Zoana (w końcu Momonosuke umie więcej niż tylko zmieniać się w zwierzę - smoka - a to cecha charakterystyczna Mitycznych owoców) ze wszystkich sztucznie stworzonych owoców, jakie widzieliśmy. Jasne, mówimy tu tylko o owocach SMILE, zrobionych przez Cezara aka Vegapunk-wannabe, ale kiedy widzę niektóre z tych abominacji na Wano...em...
Znaczy, z punktu widzenia designu SMILE działają świetnie, ale jeśli chodzi o in-universe punkt widzenia czy praktyczne zastosowanie, sprawy nie wglądają już tak kolorowo.
Przy nich owoc Vegapunka wydaje się być wręcz perfekcyjny i naprawdę chcę się dowiedzieć, czemu odpuścił sobie prace nad nim. Czy nie mógł zaakceptować “porażki”? Trafił na ścianę, gdy nie był w stanie zrobić nic lepszego, nie mógł znaleść sposobu, by poprawić błędy (jakiekolwiek by nie były)? Czy może wady tego owocu są dużo poważniejsze niż widzieliśmy do tej pory, mogą być niebezpieczne i to dlatego Vegapunk zaprzestał badań?
Dopóki historia i Oda nie udowodnią mi inaczej, Vegapunk będzie dla mnie perfekcjonistom. To pasuje do naukowca z umiejętnościami i wiedzą jak z przyszłości, no i ma potencjał komediowy. Zwłaszcza, że “perfekcja” też jest subiektywna.
Bardzo chciałam napisać One Piece Reverse Role AU, gdzie Ace traci wspomnienia, a Sabo dorasta z Luffym. Nigdy czegoś takiego nie widziałam i bardzo chciałam to zobaczyć. A jak to się mówi "pisz to co sam chciałbyś przeczytać".
A później moja miłość do Armii Rewolucjonistów przypomniała mi, że Dragon jest na wyspie przez całą akcję z pożarem I Niebiańskimi Smokami, a ze "śmiercią" Ace'a, pojawia się też świetna wymówka, żeby zabrać Luffy'ego jak najdalej się da od tej przeklętej wyspy. W końcu Garp już raz zawiódł jeśli chodzi o zajęcie się bardzo poszukiwanym dzieckiem bardzo poszukiwanego przestępcy.
Więc, to całe AU to połączenie "Sabo/Ace Role Reverse" i "Dragon wychowuje Luffy'ego". Tak, mam to na myśli bardzo dosłownie, nawet przepisałam 90% moich headcanonów i fabuł, które miałam przygotowane do tego drugiego AU do pliku z tym.
Ponieważ Luffy i Sabo utkną z Rewolucjonistami, Ace oczywiście będzie gdzie indziej. I naprawdę bardzo się cieszę, że mam wymówkę, żeby napisać Ace'a który jest częścią załogi Białobrodego bez bycia bitym, więzionym, izolowanym i prawie-zabijanym przez trzy miesiące bez przerwy. Ace nie pamięta zupełnie nic, poza swoim imieniem (do czego wymyśliłam całe wyjaśnienie, bo nudziło mi się kiedyś na niemieckim) i jest znaleziony przez piratów Białobrodego, którzy odwiedzają Dawn Island bo powody. Więc Ace dorasta na ich statku przez kolejne dziesięć lat nie mając pojęcia kim jest, co zostaje nowym źródłem jego problemów, bo uważam, że problemy z poczuciem własnej wartości, zwłaszcza tak poważne jak jego, nie powinny po prostu zniknąć tylko dlatego, że nie ma wspomnień. One wciąż tam są, tylko teraz wywodzą się z kompletnie czegoś innego, przez co rozwiną się w kompletnie innym kierunku.
W tym czasie Sabo&Luffy mieszkają i dorastają na Baltigo, gdzie Dragon udowadnia, że kochający i troszczący się rodzic, któremu naprawdę zależy, nie oznacza dobrego rodzica, ale dzięki morze Sabo i masa Rewolucjonistów są tu, żeby pomóc. A, no i Luffy podbija serca całej bazy, bo to Luffy. Sabo zostaje też pół-oficjalnie adoptowany przez Dragona, co w sumie i tak jest kanonem dla niektórych osób w fandomie.
Wciąż próbuję się ze wszystkim ogarnąć, nie mam pojęcia co robię i szukam po drodze.
369 posts