Naprawdę się cieszę, że Luffy w końcu wykorzystał Haoshoku Haki do pokonania jakichś nic nie wartych, słabych przeciwników, z którymi miał walczyć.
Z tego co się orientuję, to ostatni raz coś takiego się stało podczas walki z stoma tysiącami niewolników New Fish-Man Pirates, jakieś... 300 rozdziałów temu? Ale nie jestem pewna, całą Dressrossę i Punk Hazard widziałam tylko jako anime, więc może coś tam zmienili?
Miałam już trochę dość, że Haoshoku Haki powoli zamieniło się w pokaz fajerwerków, który był widziany tylko podczas walk Luffy’ego . Zwłaszcza, że taki spektakl tylko przypadkiem uciszał najbliższą widownię. To potężna moc, która przez ostatnie lata została zredukowana do ozdoby, a w najlepszym do uciszenia kogoś denerwującego gdzieś w pobliżu (tj. Flampe). I wszyscy przeciwnicy Luffy’ego musieli mieć Haoshoku, żeby się ładnie błyskało podczas walki.
Ta moc jest naprawdę cool i kiedy została wprowadzona (i była jakoś ciekawie wykorzystywana), naprawdę mi się podobała. Biorąc pod uwagę, jak Oda rozwija Haki, mam nadzieję, że znajdzie jakieś zastosowanie też dla Haoshoku.
Kiedy Aja próbuje je chronić, a Darcy i Mary są bardziej zajęte ekscytowaniem się, że jedna z ich przyjaciółek jest kosmitką i pisaniem o tym w sieci.
Z jednej strony to pokazuje pewien poziom akceptacji - zarówno akceptacji jakie mieszkańcy Arkadii mają dla dziwności, jak i akceptacji dziewczyn dla Ajy, z drugiej pokazuje ogromne zaufanie jakie mają do przyjaciółki.
Więc obejrzałam pierwsze 6 (3?) odcinki Amphibii (jak to się odmienia?) i chciałam się podzielić opinią.
Cały serial wydaje się naprawdę zabawny. Podoba mi się stylistyka. Krótkie odcinki są... em... okej? Zarówno one, jak i większa epizodyczność pasują do serialu skierowanego przede wszystkim dla dzieci. Spodziewałam się czegoś innego przez TOH, gdzie mimo epizodyczności od początku czuło się jednak, że każdy odcinek jakoś wiąże się z główną fabułą. W sumie podoba mi się, że dwa seriale o nastolatkach, które przeniosły się do innego świata są tak różne.
Dalej mogą być spoilery do odc które oglądałam. So, ostrzeżenie.
Pierwsze dwa (???) odcinki ładnie zarysowują fabułę. Podoba mi się, że od razu dowiadujemy się, że Anne wie (albo przynajmniej ma porządną teorię) jak się tu znalazła. Oraz, że nie ma skrzyneczkę (pozytywkę?) i że nie może tak po prostu wrzucić. I naprawdę lubię, że nie powiedziała o tym od razu. Mam wrażenie, że zatajenie tego jest realistyczne. No i najpewniej ta tajemnica w końcu wybuchnie jej w twarz, więc na to też czekam.
Ale god, drugi odcinek był naprawdę spory. Uwielbiam charakterystykę Anne i jak podsumowała przyjaźń. To bardzo przemawia do tego, jak czułam się w podstawówce. Ta potrzeba robienia czego chcą twoi znajomi i kupowania im rzeczy, bo inaczej nie będą cię lubić? To była 10-letnia ja. I naprawdę żałuję, że nie mogłam zobaczyć tego jako dziecko. To też sugeruje, że ta przyjaźń nie była tak różowa jak Anne opisuje. A mimo to ostatnia scena... Naprawdę lubię ten odcinek.
Jeśli chodzi o kolejne odcinki... to w dużej mierze fillery. Mają masę ciekawego worldbuildingu i rozwija relacje między postaciami. Podoba mi się, że Anne jest "złym wpływem" dla Springa i to ona najczęściej popycha go w kłopoty. To po prostu coś czego nie spodziewałam się po pierwszym odcinku. Podobała mi się też budowa tych odcinków. To, że skupiają się na jednym wątku i przez większość czasu wiąże w nim większość postaci (nawet jeśli w tym serialu są tylko 4 postacie) naprawdę mi się podoba. Nawet jeśli to głównie przez krótkie odcinki, autorzy dobrze wykorzystują ten czas.
Mam nadzieję, że nie wyszedł z tego za duży bałagan. Amphibia zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie i na pewno będę kontynuować ten serial. Następnym razem napiszę po połowie pierwszego sezonu.
Jeśli Maddrux był tak bardzo legendarny i starożytny, że nikt, nawet Vendel, nawet Blinky, nawet książki, nie były w stanie powiedzieć, że jego moc to nie super-siła, tylko klonowanie... To jakim cudem, przepraszam bardzo, Blinky i reszta są starsi niż sam amulet, znali pierwszego Łowcę (czy raczej Łowczynię) i brali udział w ostatecznej, najważniejszej bitwie, przeciwko Gunmarowi. Jakim cudem ci ludzie mogą to sobie pomylić? Oni tam byli. Musieli znać tego Łowcę. Nie słyszeli o nim z samych historii, widzieli co potrafił, widzieli co robił. Byli częścią tego wszystkiego. To się działo przed ich oczami. I nagle o tym zapomnieli, pomieszali klonowanie się i super siłę, mimo, że widzieli efekty przez lata kiedy Maddrux był w posiadaniu amuletu? Jak, pytam się, jak?!
Czemu tak dużo Fanfików z Loki Redemption upierają się na ten cały "Loki był kontrolowany w Avengers" bullshit?
To jest tak bardzo złe. I tak bardzo nie ma sensu.
To wyrzuca cały jego character development za okno, niszczy co najlepsze w jego postaci i pozwala mu obmyć ręce ze wszystkich konsekwencji. Avengers to dosłownie jego najniższy punkt. To moment, kiedy był w najgorszym stanie, Loki zasługuje na swój character arc. Zasługuje, żeby być odpowiedzialnym za to, co robi. Zasługuje, żeby samemu podejmować decyzje o sobie, o tym, kim chce być. Zasługuje, by wziąć odpowiedzialność za swoje błędy i zasługuje żeby być nagrodzonym za decyzje które sam podjął i zmiany w swoim życiu, na które ciężko pracował.
Loki zasługuje na to, żeby zapracować na zaufanie. Zasługuje na to, żeby Thor, Avengers i wszyscy na ziemi nienawidzili go za to kim był, ale także żeby dali mu drugą szansę za to kim chce być. Nie dlatego, że był kontrolowany. Nie dlatego, że nie wiedział co robi. Nie dlatego, że jest ofiarom, której trzeba współczuć.
Dlatego, że popełnił błędy, upadł najniżej jak się da, dokonał strasznych rzeczy, ale też dał radę się podnieść, o własnych siłach stał się kimś lepszym dlatego, że chciał, dlatego, że mu na tym zależało.
Loki zasługuje na to, by być odpowiedzialnym za swoje najgorsze przewinienia i największe sukcesy. Bo kiedy mówimy o redemption arc te drugie nie istnieją bez pierwszych.
Właśnie skończyłam re watch Trollhunters. Pracuje nad rantem dotyczącym finału, ale koniec końców: świetnie się bawiłam, ale jestem znacznie bardziej rozczarowana zakończeniem niż kiedy oglądałam po raz pierwszy (i kiedy nie myślałam podczas re watchu)
Merlin i Łowcy Trolli mają ogromne szczęście, że Morgana i Gunmar nie postanowili rozpocząć ataku nocą. Bo z tym wszystkim, przez co Jim przechodził, po zostaniu Trollem, nie byłby w stanie walczyć nawet z gnomem, a co dopiero z Bossem.
Ale... po co Gunmarowi wiedzieć, gdzie w świecie ludzi znajduje się most? Bardzo przepraszam, ale to nie wpływa przecież nijak na jego plany. Nie mają jak wiedzieć gdzie miejsca na Ziemi się pokrywają z tą krainą ciemności. Nie wiadomo nawet czy one się cały czas pokrywają, w końcu to miejsce jest powalone. Nie byłoby lepiej wysłać ludzi na poszukiwanie i zabić więźniów?..
Okej, ale jak Dictatious domyślił się tego, gdzie jest most? To były randomowe metafory. Mogły oznaczać cokolwiek... Serio, on naprawdę był like "O, tak mój brat wybrał te metafory, na pewno przyszły mu na myśl tylko dlatego, że myślał o moście, nie dlatego, że to najpopularniejsze metafory używane w takich sytuacjach"?!
Szanuję jak ten serial podchodzi do tropu Wake Up, Go To School, Save The World. To jeden z moich ulubionych formatów i zdarzało mi się przecierpieć kilka naprawdę kiepskich odcinków/seriali tylko dla niego. A w Trollhunters on jest naprawdę dobrze zrobiony.
Podoba mi się zaplatanie odcinków i wątków między szkołą i Trollami. Żadne nie jest tylko przerywnikiem, wyciętym fragmentem tego co się dzieje. I nie zaplatają się tylko przez wpływ magii (nawet jeśli takie odcinki się zdarzają) Te dwa światy przenikają się nawzajem, co wychodzi naprawdę naturalnie. Nie ma widocznej granicy, w przeciwieństwie do innych seriali tego typu.
Wciąż próbuję się ze wszystkim ogarnąć, nie mam pojęcia co robię i szukam po drodze.
369 posts