Yeay! Więcej przerywników!
Niestety, życie mnie dogania i mam problem z pisaniem rozdziału. Za tydzień powinien być drugi rozdział. Póki co, mam nadzieje, że wam się spodoba.
Ile razy bym nie próbowała, zawsze poddaję się z nadrabianiem anime One Piece po dwóch/trzech odcinkach. Tępo anime to zło samo w sobie, a fakt, że WCI nie wspominam najlepiej (głównie dlatego, że to było moje pierwsze podejście do czytania z tygodnia na tydzień) nie pomaga. A z tego co wiem z Reverie jest jeszcze gorzej. Zastanawiam się, czy przy kolejnym podejściu nie przejść prosto do Wano. Przy Wano było już dobrze, prawda?
Kontynuacja mojego narzekania na finał Trollhunters! Yeay!
Spis treści:
1. Dlaczego w tym serialu w ogóle pojawia się Morgana? 2. Dwa finały Trollhunters (obecny post) 3. Cała ostateczna walka to bałagan 4. Dodatkowe uwagi i podsumowanie
Okej, więc, mamy już Morganę jako głównego złego. Nie podoba mi się to, ale okej. Jeśli trzeba. Można by to jakoś rozegrać. Tyle, że to jak to zrobiono skończyło się dwoma finałami. Wspomniałam już o tym wcześniej, ale Morgana jako złoczyńca osłabia Gunmara. Dużą częścią tego jest fakt, że walka z Morganą dzieje się dopiero po zwycięstwie nad Gunmarem. Tak, Merlin poszedł z nią walczyć wcześniej, ale to było głównie rzucanie nim po ścianach w przerwach między walką Jima. Prawdziwa walka z Morganą zaczęła się dopiero w połowie ostatniego odcinka i polegała na tym, że wszyscy zbiegli się na most. Ale o moich problemach z samą sceną będzie później. To jest bardzo, bardzo niedobre z punktu widzenia narracji, ale też przez tempo. Finał dzieła powinien być jego kulminacją, punktem, do którego postacie dążyły od początku - od początku filmu, książki, serialu czy serii akcji. Widz, który podążał z bohaterami od początku powinien być w tym momencie zaangażowany emocjonalne w to co się dzieje. Ale szczyt emocji łatwo i szybko opada. Kiedy emocjonalna część się kończy i bohater wychodzi zwycięsko, napięcie opada. A gdy napięcie opada bardzo ciężko je podnieść. Dokładnie to stało się w Trollhunters. Ponieważ Morgana od początku nie powinna być głównym - czy jakkolwiek realnym - zagrożeniem w tym serialu, głównym emocjonalnym punktem jest starcie z Gunmarem. Kiedy się kończy następuje nawet chwila oddechu. Przez to walka z Morganą wydaje się doklejona. Ciężko się w nią zaangażować emocjonalnie, mimo, że stawka jest teoretycznie znacznie większa - bo kulminacja serialu już nastąpiła. Teraz scenarzyści po prostu chcą ją powturzyć. I najlepsze, że dało się to dość łatwo zrobić inaczej. Lepiej. Pamięta ktoś jak cały czas gadam o zaangażowaniu emocjonalnym? Tak? Świetnie. Sprawa wygląda tak: jak najłatwiej można wywołać u widza zaangażowanie emocjonalne w walkę? Czy nawet w cokolwiek, co się dzieje na ekranie? Bohaterowie! Jeśli bohaterom, do których widz jest przywiązany i których lubi, na czymś zależy, jeśli coś jest dla nich emocjonalne, to wtedy dużo łatwiej zaangażować w to widza. A tak się składa, że mamy nawet w głównej obsadzie kogoś, kto ma bardzo prywatną i emocjonalną relację z Morganą. Gdyby to Claire poszła z Merlinem (i w między czasie jeszcze przeciągnąć na ich stronę Angora) i gdyby to ta trójka ostatecznie zakończyła życie wiedźmy, całość byłaby dużo bardziej emocjonalna. Za dużo postaci w finale nie służy filmowi. Myślicie, że czemu Thanos całkiem przypadkiem wymazał 80% bohaterów Marvela, a nie tylko połowę? I dlaczego większość z nich pojawiała się tylko jako gloryfikowane tło w Endgame? Walka Gunmara i Jima już i tak jest napakowana emocjami. Gunmar zabił Draala - przyjaciela Jima. Jim z kolei zabił Bulara - syna Gunmara. To bardzo osobisty pojedynek, w którym stawki to nie tylko losy świata. Gdyby ta walka, ten punkt kulminacyjny, był przeplatany z bitwą między Morganą, Claire i Merlinem (i Angorem), która również jest bardzo osobista, finał działałby znacznie lepiej. Ponieważ obie walki działyby się równocześnie i przeplatałyby się ze sobą, emocje rosłyby - i opadały - równomiernie. Nie byłoby chwili na uspokojenie się, na opadnięcie emocji. Nie byłoby dwóch punktów kulminacyjnych, bo oba byłyby pokazane w tym samym czasie. Nic nie sprawiałoby wrażenia doklejonego.
Wizards powinno mieć dwa sezony, nawet jeśli oba miałyby mieć po osiem odcinków. Pierwszy o podróżach w czasie, żeby można było rozwinąć i dopracować wątki postaci w przeszłości, bo Morgana dosłownie ma w głowie przełączany pstryczek, żeby to miało jakiś sens. A Artur został wrogiem przez pranie mózgu i Come Back Wrong. Nie wspominając już o tej paradzie fanserwisu dla fanserwisu, którym była trollowa część cast. A drugi sezon, skupiony na tym, żeby pokazać większe zagrożenie od strony Zakonu-jak-im-tam i to co się dzieje w teraźniejszości. I może jakąś podbudowę do Rise of The Titans. No i gdyby to podzielić na sezony, całość nie sprawiałaby wrażenia dwóch seriali sklejonych w jeden.
Ah, tak. Origin Angora.
Totalnie widzę jak w ciągu tych kilku godzin, między uratowaniem Morgany przed utonięciem, a momentem w którym rozpoczęła się ostateczna bitwa nasza ulubiona Blada Pani nie tylko dostała zastraszającą reputację, bez wzbudzania podejrzeń Merlina i podróżującej w czasie ekipy, ale również status pół-bóstwa (albo raczej pół demona), do którego zdesperowany wojownik przychodzi prosić o moc, by bronić swojej wioski. I na pewno widzę Morganę nie wykorzystującej tej nowej marionetki do walki pod Mostem Ściętej Głowy. Walki o której wiedziała, że będzie stawać przeciwko trójc ludzkich magów, jednym z których był Merlin. Zwłaszcza, że nikt nie wiedział też za bardzo o amulecie. A jednak jakimś cudem dusze posiadaczy amuletu miały być chwilowym ukojeniem Angora...
Okej, rant. W końcu doszliśmy do momentu, kiedy Barbara dowiedziała się o Trollach i o drugim życiu Jima. Więc czas na rant o tym jak bardzo ten cały wątek był zmarnowany. A ponieważ piszę to podczas oglądania, to oprę to na ostatnich trzech odcinkach.
Rodzic nie wiedzący co się dzieje z jego dzieckiem, kiedy to prowadzi podwójne życie to klasyczny trop w seriach typu Get Up, Go to School, Save the World. I Trollhunters radziło sobie z tym świetnie w pierwszym sezonie.
Sekrety powodowały rosnącą przepaść między nimi. Oddalali się coraz bardziej od siebie. List z pierwszego sezonu i wszystkie sekrety wisiały nad Jimem, wpakowując go w coraz więcej kłopotów.
Barbara nie siedziała, nie robiąc nic, kiedy Jim ją okłamywał. Zastanawiała się, zadawała pytania, martwiła się. Z każdym odcinkiem przypominano nam, że poznanie przez nią prawdy jest nieuniknione. W przeciwieństwie do innych seriali tego typu, gdzie rodzice mogą przeżyć sezony nie mając o niczym pojęcia, a kiedy już się dowiadują, spada to na nich jak bomba, z zaskoczenia. Nie to, że rewelacja tutaj nie była z zaskoczenia, ale przynajmniej wszystko już przeciekało wcześniej, a Barbara przynajmniej wiedziała, że z Jimem coś jest nie tak i że coś ukrywa.
Jim też zdawał sobie sprawę z tego, że nie może ukrywać tego w nieskończoność. Sekret wymykał się spod kontroli z każdym dniem, a on to widział za każdym razem. Bał się tej rozmowy, chciał jej uniknąć, uciekał od niej. Nawet jeśli wiedział, że jest nieunikniona, skoro pozycja jest dożywotnia.
I wtedy konfrontacja nadeszła.
Napiętrzone sekrety wybuchły, niszcząc plan na pokonanie Angora. I to na więcej sposobów niż jeden. To, że Barbara wróciła nagle do domu popsuło plan i osłabiło ich obronę. To, że musieli ją uspokajać i jej wszystko wyjaśnić sprawiło, że opuścili gardę. To, że była zdesperowana pomóc Jimowi, mimo, że nie miała pojęcia co się dzieje, nie naprawdę, przez co tak naprawdę pomogła Angorowi, kiedy Jim i Stickler już go złapali. A później była praktycznie trzecim kołem, kimś, o kogo trzeba się martwić i chronić przez resztę walki.
I po tym wszystkim Barbara w końcu zaakceptowała rolę Jima jako Łowcę Trolli i jego miejsce w tym wszystkim. Teraz będziemy mogli zobaczyć jak radzi sobie dzień za dniem ze świadomością co się dzieje. Jak będzie wspierać Jima i martwić się o niego. Może podziękuje Draalowi, że pilnuje jej i domu? Może w końcu dokończy rozmowę z Blinky'm, tym razem w pełni szczerze? Może zespół w końcu dostanie porządnego medyka, który się zna na tym co robi i będzie mógł im pomóc po walkom? Może będzie w stanie porozmawiać z nauczycielami, żeby załagodzić problemy Jima z podwójnym życiem? Może...
Może autorzy wymyślą tylną furtkę, przez którą Barbara zapomni o tym wszystkim kiedy tylko więź między nią i Stricklerem zostanie przerwana. A później Jim zamiast mówić jej cokolwiek kiedy już się obudzi, tak jak obiecał, tchórzy. Mimo, że widział na własne oczy, przeżył przez to, co się stało, kiedy ukrywał swoje życie przed swoją mamą, wciąż nie chce jej nic powiedzieć. Dlaczego?
Dlaczego odwrócono ten cały ark? Dlaczego go wymazano? Dlaczego?!
Nic w drugim sezonie do tego nie przemawia. W drugim sezonie nie ma problemów związanych z tym, że Jim ukrywa swoje życie przed mamą. Nie ma problemów związanych z tym, że zniknął na kilka tygodni. Barbara wiedząca co się stało nie wpłynęłaby na żaden istotny wątek związany ze zniknięciem Jima. A nawet jeśli, to bardziej w "jeszcze jeden człowiek, który chce pomóc" sposób, niż "to zniszczy fabułę".
Pierwszy raz, kiedy Barbara ma znowu wpływ na fabułę i to, że nic nie pamięta jest poruszone, to... trzeci sezon, kiedy serial próbuje odwrócić tą całą amnezję i mamy więcej dramy związanej z kłamaniem, ukrywaniem prawdy i wyjawieniem tożsamości. Dlaczego? Dlaczego?!
Dlaczego musieliście rozwalić jeden z bardziej emocjonalnych wątków pierwszego sezonu? Dlaczego? Wszystko to można było rozwiązać inaczej, a jednocześnie bardziej emocjonalnie. Nie resetując niczego.
Okej, czy tylko mnie wnerwił wątek Kubritz? A zwłaszcza ta jej nagła zmiana zdania? Odkąd Morando nawiązał z nią kontakt w każdym odcinku ktoś jej wypominał, że ta umowa to zły pomysł. Czasami nawet kilka razy na odcinek. I dopiero teraz to do niej dotarło? Serio? Serio?!
Arcane ma jedną z najśliczniejszych animacji jaką widziałam. Nie wiem, czy to jest styl charakterystyczny dla LoL'a czy może był wykorzystywany też w innych animacjach Netflixa, ale jest naprawdę prześliczny.
Styl lekko kojarzy mi się ze Spiderverse (oraz stylem niektórych fanartów z Instagrama, ale to inna sprawa). W szczególności podoba mi się połączenie 3D z bardziej lub mniej okazyjnym 2D. Oglądanie tej serii tylko ze względu na wizualia będzie wielką przyjemnością.
Więc Bitwa pod Mostem Ściętej Głowy odbyła się w 12 wieku? Teraz idziemy z tą wersją? Myślałam, że to było 1000 lat temu. Albo 1500. I jestem prawie pewna, że kilka innych dat by się znalazło. Możnaby się zdecydować? Zwłaszcza, że macie zamek istniejący poza czasem, naprawdę, tak ciężko by było zostać przy 5 czy 6 wieku naszej ery, kiedy większość legend o Camelot jest tak czy siak osadzona?
instagram | cakeandmoss
Wiec, mogą się pojawić spoilery do nowego rozdziału OP (i do sporej części 3 Arku Wano, ale jeśli ktoś czytał aktualny rozdział, to raczej czytał też resztę aktu, więc zaznaczanie może być bez sensu)
Ten rozdział utwierdził mnie w przekonaniu, że akt 3 skończy się, kiedy Onigashima spadnie na Kwiecistą Stolicę, zgodnie z planem Kaido. Chodziło mi to po głowie już od jakiegoś czasu, ale do teraz wydawało mi się to głównie zgadywaniem. Dopiero w tym rozdziale dostaliśmy cokolwiek, co wskazywałoby, że historia faktycznie zmierza w tę stronę. I naprawdę nie mogę się doczekać. i to nawet nie tylko dlatego, że naprawdę chcę zobaczyć co się teraz odwala na świecie, po... cokolwiek się stało na Reverie
Also, uwielbiam jak 90% walk podczas tego arku jest off-screen, co jasno pokazuje priorytety Ody, jeśli chodzi o to, co jest ważniejsze, a co można pominąć. A pomimo to masa osób krzyczy, że to jest battle manga i potrzebujemy więcej walk XD
Na koniec chciałam tylko powiedzieć, że uwielbiam Kiku. Może nie jakoś top 20/25, ale uwielbiam. (jakiej postaci w OP można nie uwielbiać?) Tak tylko wspominam. Bo ten rozdział to poruszył, tak troszkę. Uwielbiam też Kin'emona, ale to kompletnie inna sprawa. Albo nie.
Wciąż próbuję się ze wszystkim ogarnąć, nie mam pojęcia co robię i szukam po drodze.
369 posts