"Bad Coffee" to jeden z moich ulubionych odcinków. To świetna analiza charakterów nauczycieli, bardzo pomagająca w rozwoju postaci. (I tak, do nauczycieli zaliczam też Stricklera)
To duży krok w rozwoju wielu postaci, jednocześnie rozwiązuje konkretne wątki fabularne i stawia nowe problemy. Blinky dowiaduje się o dodatkowych treningach Jima, które ten ma ze Zmiennokształtnymi. Jim staje przed problemem: czy jego człowieczeństwo będzie siłą, czy przeszkodą w walce z Gunmarem? (co jak wiadomo Merlin weźmie bardzo dosłownie, kiedy spróbuje owy dylemat rozwiązać) A Strickler postanawia spróbować jeszcze raz z Barbarą. I nawet jeśli lubię ten paring to jednak mam wrażenie, że pod koniec serii za szybko się zeszli.
Fabuła jest bardzo prosta, ale to świetnie się sprawdza pod fabułę bardziej skupioną na postaciach i emocjach. Trochę tylko żałuję, że nie ma w tym odcinku Claire, ale potrzebowała trochę przerwy od szkoły dla zdrowia... no i koniec końców nie wpisywałaby się tak dobrze w cały odcinek.
Petycja, żeby rozpisać semi-realistic timeline One Piece, która będzie jakiegoś rodzaju pomostem między przygodową naturą serii, która stara się ignorować upływ czasu, tym jak wszystkim randomowo znikają rany kiedy tylko jest to wygodne i tym jak najwidoczniej Law po miesiącu siedzenia w chatce z drewna i sprzedawania pierogów przeszedł z "nie jestem w stanie zrobić bąbelka większego niż dom" do "masterowałem teraz mój diabelski owoc" bo irl minęło jakieś 6 lat i Oda ma dwieście nowych pomysłów które chce wykorzystać.
Ilość "Reverse Robins AU" w których dziesięcioletni Damian, prosto z Ligi Zabójców oraz Batman, który przez brak dzieci nie wyszedł jeszcze ze swojej "I am Vengeance" fazy, wspólnie stwierdzili, że zieleń, czerwień i żółć oraz nazwa "Robin" to świetny pomysł, tylko potwierdza dla mnie, że ludzie w tym fandomie albo nie mają pojęcia jak osobisty i ważny Robin jest dla Dicka. Albo po prostu mają to w dupie. Nie wiem, która odpowiedź jest lepsza.
Okej, wow, zapomniałam ile lore i worldbuildingu było wyrzucone w błoto i zredkonowane, zarówno w kolejnych sezonach jak i w Wizards. Ouć.
Niedawno czytałam jeszcze raz początek mangi (nazywając to 'researchem' do Time Travel FF) i zauważyłam, że Romance Down Arc przypomina miniaturkę świata One Piece.
Luffy przedstawia się jako pirat, po czym pokonuje Alvidę, innego pirata, która zniewoliła Coby'ego, nowego przyjaciela naszego protagonisty. Na najbardziej bazowym poziomie to fabuła połowy arków One Piece w pigułce. Na dodatek widzimy, że nie wszyscy piraci są dobrzy. Shanks i jego załoga w pierwszym rozdziale, no i Luffy w całym arku mogą reprezentować "dobrych" piratów, podczas gdy Alwida reprezentuje tych "złych".
Na samej wyspie widzimy skutki działania 'propagandy', kiedy Zoro jest postrachem wszystkich, zarówno piratów jak i cywili, mimo, iż okazuje się, że nie jest taki zły i co najwyżej można go zakwalifikować jako "jerk with the heart of gold". To bardzo mi przypomina jak postrzegani są Piraci Słomkowego Kapelusza i Luffy w New World Era przez resztę świata VS jak naprawdę się zachowują.
Marynarka stacjonująca na wyspie, a zwłaszcza oficer dowodzący, przeraża mieszkańców. Morgan wykorzystuje nabytą władzę by karmić swoje własne ego i jest tyranem dla mieszkańców. Jest jednak równie okrutny dla własnych podwładnych, którzy okazują się być dobrymi ludźmi, kiedy tylko tyran zostaje obalony. Podobny problem pokazuje się w skali świata kiedy wiele 'dobrych' czy sprawiedliwych żołnierzy, jak Coby, Smoker, Tashigi czy Issho, jest podporządkowanych skorumpowanym lub po prostu niemoralnym dowódcom, jak Akainu czy same Niebiańskie Smoki.
A mówiąc o Niebiańskich Smokach... Helmeppo to rozpieszczony syn Morgana, który używa władzy swojego ojca, czegoś na co sam nie zapracował, żeby robić cokolwiek zechce zarówno z żołnierzami jak i mieszkańcami. Ma prawie że nie ograniczoną władzę tylko przez to czyim jest synem i uważa, że tylko z tego faktu ona mu się należy. Nawet jego charakter jest bardzo podobny do większości szlachciców w tym świecie.
Na koniec mamy małą grupkę cywili (i marynarki) którzy nie wierzą w to co jest im powiedziane, dzięki temu, że osoba uznana za "tego złego" już ich uratowała. To tyczy się zarówno *what's-her-name* i jej matki, jak i mieszkańców wysp jak Drum, Alabasta czy Wyspa Ryboludzi.
Może po prostu za bardzo analizuję niektóre rzeczy co się może zdarzyć, kiedy próbujesz coś przepisać pod TT albo AU Fik ale naprawdę lubię te niewielkie szczegóły.
Merlin w Trollhunters: "Morgana jest antyczna. Tak antyczna jak ja, jeśli nie bardziej"
Wizards: Morgana dorastała z Arturem, który był stulecia młodszy od Merlina i pobierała nauki od tego dziadka, bo nie umiała kontrolować mocy (czy jakoś tak, nie oglądałam tego od dawien dawna)
To by miało więcej sensu, gdyby powiedzieli, że Morgana reprezentuje siły starsze niż Merlin (aka te trzy wiedźmy które ja wskrzesiły) ale prawdopodobnie nikt tego całego uniwersum nie zaplanował jeszcze dość dobrze, żeby wiedzieć kto będzie głównym bossem, co?
Przeglądam moje stare posty i najwidoczniej tagi są wszędzie pomieszane. WTF tumblr?
Konfrontacja między Stricklerem i Jimem w odcinku jedenastym to jedna z moich ulubionych sekwencji w serialu, a możliwe że też moja ulubiona sekwencja w pierwszym sezonie.
Okej, więc, trochę spóźnione, ale na FB wyskoczyło mi coś takiego...
(zdjęcie wzięte z profilu Łukasza Stelmacha, nie mam pojęcia gdzie oryginalnie wyciekło)
Więc... zdjęcie jest... okropne. Łagodnie ujmując. Komórka mojego dziadku robi lepsze zdjęcia, a ona ma jakieś dziesięć lat.
Ale sam struj... nie jest zły? Znaczy, trochę odchodzi od komiksowego. Zwłaszcza jeśli chodzi o te linie po bokach. I te buty. Te buty wyglądają tak bardzo nie na miejscu, że aż mam wrażenie, że jej właściwe buty są niewygodne, więc dali jej jakieś wygodniejsze na ujęcia w których nie pokazują jej stup. Ale hej, co ja tam wiem. To nie tak, że takie rzeczy robi się w Hollywood, co?
Ale pomijając już jakość samego zdjęcia i kilka detali, sam projekt kostiumu... wydaje się dobry? Jasne, nie mamy kontekstu w którym się pojawi, ale sam projekt jest okej, nawet całkiem niezły.
Osobiście, bardzo mi się podoba.
Czemu tak dużo Fanfików z Loki Redemption upierają się na ten cały "Loki był kontrolowany w Avengers" bullshit?
To jest tak bardzo złe. I tak bardzo nie ma sensu.
To wyrzuca cały jego character development za okno, niszczy co najlepsze w jego postaci i pozwala mu obmyć ręce ze wszystkich konsekwencji. Avengers to dosłownie jego najniższy punkt. To moment, kiedy był w najgorszym stanie, Loki zasługuje na swój character arc. Zasługuje, żeby być odpowiedzialnym za to, co robi. Zasługuje, żeby samemu podejmować decyzje o sobie, o tym, kim chce być. Zasługuje, by wziąć odpowiedzialność za swoje błędy i zasługuje żeby być nagrodzonym za decyzje które sam podjął i zmiany w swoim życiu, na które ciężko pracował.
Loki zasługuje na to, żeby zapracować na zaufanie. Zasługuje na to, żeby Thor, Avengers i wszyscy na ziemi nienawidzili go za to kim był, ale także żeby dali mu drugą szansę za to kim chce być. Nie dlatego, że był kontrolowany. Nie dlatego, że nie wiedział co robi. Nie dlatego, że jest ofiarom, której trzeba współczuć.
Dlatego, że popełnił błędy, upadł najniżej jak się da, dokonał strasznych rzeczy, ale też dał radę się podnieść, o własnych siłach stał się kimś lepszym dlatego, że chciał, dlatego, że mu na tym zależało.
Loki zasługuje na to, by być odpowiedzialnym za swoje najgorsze przewinienia i największe sukcesy. Bo kiedy mówimy o redemption arc te drugie nie istnieją bez pierwszych.
Okej, przepraszam bardzo, ale finał Trollhunters to był bałagan.
Zacznijmy od tego, że ten post jest dłuższy niż niektóre rozdziały moich FF, więc postanowiłam go podzielić na części i tak opublikować.
Mały spis treści z linkami (linki dodam, kiedy wszystko opublikuję):
1. Dlaczego w tym serialu w ogóle pojawia się Morgana? (obecny post) 2. Dwa finały Trollhunters 3. Cała ostateczna walka to bałagan 4. Dodatkowe uwagi i podsumowanie
Morgana powinna być głównym przeciwnikiem w Wizards, serialu skupionym na magii i czarodziejach. Trollhunters, nawet jeśli miało elementy magiczne, skupiało się na walce wręcz. Magia była zazwyczaj bardziej magio-technologią lub narzędziami. Claire, nasza lokalna czarodziejka używała swojej laski gównie do walki w ręcz i co najwyżej teleportowania. Merlin, największy czarodziej, był pozbawiony swoich mocy. Osoby mniej lub bardziej zorientowane w magii, jak Vendel czy Strickler też nie byli nigdy rozpoznawani jako czarodzieje. Kiedy obecność Merlina mogła być uzasadniona stworzonym przez niego amuletem, który był katalizatorem całej serii - obecność Morgany już nie. Tak, była ważną figurą w strefie kultu, ale to jedyna postać w pełni magiczna w serialu, przez co wygląda bardzo nie-na-miejscu.
Na dodatek obniża zagrożenie, jakie stanowi Gunmar i odbiera znaczenie scenie w której tyran ginie. Ta scena powinna być finałem. Gunmar był budowany jako złoczyńca od pierwszego odcinka. Był ojcem Bulara, to o jego uwolnienie chodziło przez pierwsze 13 odcinków. To co robił było motywem napędowym całego serialu.
Tak, Morgana była budowana od pierwszego sezonu, ale nie jako realne zagrożenie. Była odpowiednikiem Merlina: mityczną figurą, która wysłała swojego wojownika na świat i wspierała tą stronę konfliktu, którą uznała za godną. W przeciwieństwie do Merlina jednak nie wybrała Trolli i Ludzi, tylko Gunmara. I tym powinna zostać do końca serialu - mitem. To tak, jakby Po pojawieniu się Merlina, ten przejął dowodzenie nad ekipą i staną do walki i wygrał z Gunmarem...
Wciąż próbuję się ze wszystkim ogarnąć, nie mam pojęcia co robię i szukam po drodze.
369 posts