date night ✨
Sezon 2 The Owl House za tydzień (niecały), więc postanowiłam spróbować narysować fanarty. Nie próbowałam nigdy wcześniej, ale mam nadzieje, że komuś się spodoba :-)
Ale... po co Gunmarowi wiedzieć, gdzie w świecie ludzi znajduje się most? Bardzo przepraszam, ale to nie wpływa przecież nijak na jego plany. Nie mają jak wiedzieć gdzie miejsca na Ziemi się pokrywają z tą krainą ciemności. Nie wiadomo nawet czy one się cały czas pokrywają, w końcu to miejsce jest powalone. Nie byłoby lepiej wysłać ludzi na poszukiwanie i zabić więźniów?..
"Just add Water" i "Creepslayerz" to najlepsze odcinki w tej serii, spośród wszystkich z podwójną perspektywą. Próbowali to powtarzać później, między trzecim sezonem Trollhunters, a pierwszym sezonem 3Below, ale wtedy nie działało to już aż tak dobrze. Prawdopodobnie dlatego, że to jedyny tego typu odcinek, który jest robiony jako część tego samego sezonu. Bardzo lubię tego typu zabiegi i żałuję, że z nich zrezygnowali.
Jako fanka Peggy Sue (i AU-Canon Divergence) naprawdę mnie denerwuje, że praktycznie wszystkie FF korzystające z tych tropów uparcie podążają za ‘The Stations of the Canon’ najbardziej jak się da. Dlatego uwielbiam, jak My Next Life as a Villainess w pewnym sensie wyśmiewa ten sposób myślenia.
Katarina po odzyskaniu wspomnień jest fanką, która grała w grę otome i za cholerę nie dociera do niej, że jej akcje mają znaczenie, a Butterfly Effect zmienił całą historię praktycznie kiedy tylko się obudziła. To że Kat jest taka nieświadoma zmian które sama tworzy i wciąż wydaje jej się, że podąża za fabułą gry, ma efekt komiczny, ale dla mnie już chyba zawsze pozostanie komentarzem do autorów obsesyjnie przepisujących kanon w swoich FF. I tylko za to My Next Life as a Villainess ma u mnie +10 XD
Cała seria sprawiła mi dużą przyjemność, świetnie się na niej bawiłam i naprawdę nie mogę doczekać się kolejnego sezonu! Also, opening jest cudowny, zwłaszcza jeśli chodzi o muzykę.
Największym minusem tego anime jest chyba to że za żadne skarby nie da się zapamiętać całego tytułu, zwłaszcza po japońsku. Czy oni brali udział w jakimś konkursie na najdłuższy tytuł anime/nowelki roku?..
Oglądanie anime z nie-japońskim dubbingiem zawsze jest dla mnie dziwne, ale oglądanie fragmentów Dragon Ball'a czy traileru Sailor Moon z angielskim dubbingiem jest tak strasznie wybijające... Chyba jedyna seria w której jest gorzej to One Piece, ale... em... ten dub to kompletnie inna kwestia XD
Podoba mi się konstrukcaj odcinka 18-stego.
Z jednej strony mamy Tobie'go, który jest flirciarzem i zaprasza każdą dziewczynę (która nie jest Claire) na bal. To wypala mu w twarz, bo żadna nie chce z nim iść. I przez to Tobi chce kontynuować szaradę i udawanie króla. Problem nie polega na tym, że czuje się źle i niedoceniany jako sidekick Jima. Toby czuje się niedoceniany w szkole, w większej grupie społecznej.
Z drugiej mamy Jima i Claire, którzy mają swój on-going romance. Jim jest nieśmiały, boi się coś powiedzieć... więc Claire wykonuje pierwszy ruch. Nie jest traktowana jako bezradna dziewczynka, która czeka na swojego ukochanego, bo jest zbyt nieśmiała, żeby cokolwiek zrobić. Wszystko to otoczone wątkiem Tobiego.
Nieźle sobie to zaplanowali. W poprzednim odcinku Jim stracił miecz, w tym udało mu się zyskać... bumerang? Nie mam pojęcia co to jest, ale to jakaś nowa broń. Bardzo wygodne.
Co mi bardzo przeszkadza, to to, że Jim praktycznie od razu umiał tego... czegoś używać. I że nigdy z tym nie trenował.
The Owl House S2 E08:
Uwaga! Spoilery!
Odcinek Hoody-centryczny!.. Nie czekałam na niego. Hoody to ten rodzaj postaci, która może być denerwująca w nadmiarze.
Hoody i Lilith jednak piszą ze sobą! To takie słodkie! Uwielbiam ich przyjaźń i mam nadzieję, że niedługo Lilith wróci.
Odcinek miał troszkę inną formę, gdzie był praktycznie podzielony na trzy osobne części, opowiadane przez Hoody'ego w liście. I to było naprawdę ciekawy zabieg. Wątki mieszkańców działy się osobno i równolegle, koniec końców zapętlając się w jedną historię.
Przyznam szczerze, że same fabuły (zwłaszcza Edy i Kinga) były tak wypakowane informacjami, że muszę obejrzeć odcinek jeszcze raz, żeby je w pełni ogarnąć.
Podoba mi się, jak ta cała historia jest o tym, że Hoody próbuje pomóc wszystkim, ale radzi sobie z tym tak świetnie, że mu kompletnie nie idzie... i dzięki temu wszystkim pomaga. Co jest potwornie zabawne i naprawdę ironiczne.
Jeśli chodzi o Kinga, to naprawdę podobała mi się jego część. Serial nie poszedł w "jestem adoptowany i nie wiem nic o mojej przeszłości, więc teraz będę się zmagać z self-worthy issues". King chce wiedzieć skąd się wziął i kim jest, ale to nie wpływa na to jak się czuje z samym sobą. To są dwa osobne problemy i jeden z nich może wynikać z drugiego, ale nie musi.
No i uwielbiam zakończenie. Z jednej strony Hoody zjadający list mnie rozwalił, aż krzyknęłam na komputer. Z drugiej kocham, że demon-ojciec-cokolwiek nazwał Kings jego nazwiskiem. To pokazuje ogromny poziom akceptacji decyzji jaką podjął King i szacunku dla Edy za wychowanie go.
Also, teraz będę rozkminiać przez tydzień jak poszukiwana przestępczyni ma tradycyjną pocztę, ze skrzynką i wgl. Serio, bardziej bym się spodziewała wysyłania listów magicznie, ala-Harry Potter.
Skoro o przestępcach mowa, to teraz do wątku Edy. Mam problem ogarnięcia jej wszystkie flashbacki, to było naprawdę ogromne. U niej z kolei dostajemy jej problemy z poczuciem własnej wartości po utracie magii... zwłaszcza teraz, kiedy nie może chronić swoich najbliższych. Jak na mój gust było tylko trochę za dużo ekspozycji i monologu Edy kiedy ta w końcu dogadywała się z bestią. To mnie trochę wyrwało z oglądania. Jestem fanką "show, don't tell" i ilość linijek sprawiła, że miałam wrażenie, że cała ta realizacja wyglądała dla mnie na zbyt szybką i sztuczną. A to aż takie szybkie nie było.
Luz. Oh, ten odcinek był taki słodki! I chyba tutaj Hoody w pewien sposób najbardziej rozwalił sprawę. Przyprowadzenie Amity, żeby dziewczyny porozmawiały to jedna sprawa, ale ten cały romantyczny tunel? Niefajnie. To może być bardzo przytłaczające dla normalnych ludzi, ale kiedy wydaje ci się, że twój crush nie odwzajemnia twoich uczuć i wciąż się przy nim denerwujesz, to naprawdę koszmar. Hoody próbował wyrwać od Luz możliwość powiedzenia Amity jak się czuje na jej własnych warunkach i na swój własny sposób. Chciał dobrze, ale z całej trójki to jedno miało dla mnie najbardziej potworny wydźwięk. Tak, dał Edzie jakieś dziwne narkotyko-leki, ale tu chodziło o jej zdrowie i bezpieczeństwo całego domu, bo w końcu jeśli Eda nie będzie spać to w końcu bestia by przejęła kontrolę, więc to jest "iść na całość" i "cel uświęca środki" typ sytuacji, nawet jeśli Hoody pewnie nie myślał o tym w tych kategoriach. Ale Luz? Nie można ich było po prostu zamknąć w tyj piwnicy, żeby w końcu porozmawiały?
Okej, to był mały rant, ale Luz był tylko taka wystraszona i spanikowana przez cały czas i mnie to tak dotknęło...
To, że Hoody ma problem z poczuciem własnej wartości i swoim miejscem, dlatego, że cała ekipa wychodzi z przygodami i niebezpieczeństwami daleko. Nie może być przy nich i nie może ich chronić. To było strasznie przykre i złapało mnie za serce.
To chyba wszystko jeśli chodzi o ten odcinek. Do następnego!
Wciąż próbuję się ze wszystkim ogarnąć, nie mam pojęcia co robię i szukam po drodze.
369 posts